środa, 27 sierpnia 2014
Lucy
Siemka, trochę dawno mnie tu nie było, ale wracam z nowym postem. W sobotę byłam w kinie na filmie ze Scarlett Johansson w roli głównej. Chodzi mi o dość znaną już 'Lucy'. Od dłuższego czasu zamierzałam się na nią wybrać, więc gdy tylko nadarzyła się okazja wsiadłam z koleżankami w pociąg i wybrałyśmy się do oddalonego o 85km miasta.
Szczerze powiedziawszy spodziewałam się czegoś lepszego. Po genialnym zwiastunie oczekiwałam czegoś innego. Ok, początek filmu był całkiem spoko, ale dalsza część już niekoniecznie. Na samym początku wyświetlona zostaje scena rodem z National Geographic. Zabieg może i oryginalny, ale niezbyt interesujący. Dalej jest już trochę lepiej, ponieważ widzimy normalną, filmową scenę, w której poszczególni bohaterowie są porównywani do zwierząt w ich naturalnym środowisku. Po chwili rozpoczyna się akcja, w czasie której dziewczyna staje się ofiarą przymusowej 'operacji' od której wszystko się zaczyna.
Dobrze, może się czepiam, bo to jest typowy film sci-fi, ale miałam nadzieję, że zostanie to chociaż trochę realistyczniej ukazane. Nowe zdolności głównej bohaterki były tak nieprawdopodobne, że mimo tego, iż naprawdę się starałam, nie potrafiłam w to uwierzyć, a w niektórych scenach powstrzymywałam się przed głośnym śmiechem. Jestem dosyć naiwnym i niewymagającym widzem, więc nie trzeba by było się naprawdę starać, żebym się wczuła w klimat. Historia Lucy pojawiała się na przemian z wykładem Morgana Freeman'a, który grał wszechwiedzącego murzyna, objaśniającego nam działanie ludzkiego mózgu. W ten sposób film zyskał zbędnego narratora, bez którego tak naprawdę można by się było obejść wstawiając zamiast tego kilka scen, w których Lucy wraz z widzem odkrywa nowe możliwości.
Czy warto obejrzeć ten film? Dla efektów specjalnych, pościgów i idealnie dopasowanej muzyki - owszem! Ale jeżeli chcecie zobaczyć naprawdę dobry film, dotyczący mitu o wykorzystywaniu 10% potencjału mózgu to odsyłam was do 'Jestem Bogiem' z Bradley'em Cooperem, bo 'Lucy' nie wniosła nic nowego.
czwartek, 24 lipca 2014
Hej, przepraszam, że tak późno piszę, ale byłam na wyjeździe. Chciałam Wam o nim napisać jeszcze zanim pojadę, ale wpadłam w szał pakowania się, dokupywania potrzebnych rzeczy i wymiany pieniędzy. Na tym blogu jeszcze o tym nie pisałam, ale od jakichś 9 lat nalezę do zespołu tanecznego Koralik, z którym często jeżdżę reprezentować Polskę na różnych konkursach. Na poprzednich wakacjach byliśmy na festiwalu Le Strade Della Musica w Rzymie i na tygodniu bajek w Niemczech w październiku. W tym roku pojechaliśmy na Top Art Festival w Chorwacji. Było świetnie, zdobyliśmy złoto, chociaż mieliśmy chrapkę na Grand Prix, które przyznano Kalinie.W każdym bądź razie wyjazd uważam za udany, ponieważ świetnie się bawiłam, opaliłam się, a przede wszystkim robiłam to co lubię czyli tańczyłam :)
Mam niewiele zdjęć, ponieważ nie jestem fanką fotografii (chyba jako jedyna blogerka, bo wszystkie piszą, że się tym interesują :p) Zdjęcia mi nie wychodzą - są nudne i nijakie, więc nawet się nie zabieram za robienie jakichkolwiek. Ale Jagoda, która ma instagrama, cały czas chodziła z telefonem i wszystko fotografowała, a zdjęcia wbrew pozorom wychodziły bardzo ładne. Jak się okazuje, jakość zdjęć nie zależy od aparatu, tylko od fotografa, bo widziałam wiele blogów, na których dziewczyny robiły zdjęcia lustrzankami, a wychodziły jak z tostera. No cóż, może przejdę do zdjęć, które naprawdę bardzo mi się podobają. mam nadzieję, że napiszecie co o nich myślicie ;)
Wszystko odbywało się w nadmorskim miasteczku Stari Grad (co według przewodniczki oznacza Stare Miasto).
Tutaj zdjęcie z widokiem na morze. Aby dojść na przepiękną plażę należało skręcić w prawo. Idąc prosto docierało się do kamiennego 'wybrzeża' z którego było przyjemnie obserwować wodę. Można było tam pływać, jednak wolałyśmy kamienistą, ale plażę.
To jakiś ogród, który zwiedzałyśmy, ale nie pamiętam nazwy :/ Mogę tylko powiedzieć, że było pięknie.
To naleśniki z nutellą, na które wybrałyśmy się pewnego wieczoru. Ogólnie naleśniki są chyba bardzo popularne wśród turystów, bo wszędzie były budki ze smakowitymi naleśniczkami.
Wiem, że te samochody mogą trochę psuć efekt, ale to wieczorne niebo jest po prostu piękne.
Mam nadzieję, że taka notka się podoba. Trochę długa wyszła, ale to przez wielkość zdjęć, które grzech byłoby zmniejszać. Jedynie szkoda mi, że nie poprosiłam Jagody, żeby zrobiła zdjęcia kamieniczkom, które były urocze. Cały Stari Grad był piękny. Wszędzie był biały kamień, a w oknach głównie czerwone i zielone okiennice, które tworzyły z materiałem budulcowym spójną całość. Spacerując po tym miasteczku czuło się klimat Starego Miasta.
Mam niewiele zdjęć, ponieważ nie jestem fanką fotografii (chyba jako jedyna blogerka, bo wszystkie piszą, że się tym interesują :p) Zdjęcia mi nie wychodzą - są nudne i nijakie, więc nawet się nie zabieram za robienie jakichkolwiek. Ale Jagoda, która ma instagrama, cały czas chodziła z telefonem i wszystko fotografowała, a zdjęcia wbrew pozorom wychodziły bardzo ładne. Jak się okazuje, jakość zdjęć nie zależy od aparatu, tylko od fotografa, bo widziałam wiele blogów, na których dziewczyny robiły zdjęcia lustrzankami, a wychodziły jak z tostera. No cóż, może przejdę do zdjęć, które naprawdę bardzo mi się podobają. mam nadzieję, że napiszecie co o nich myślicie ;)
Wszystko odbywało się w nadmorskim miasteczku Stari Grad (co według przewodniczki oznacza Stare Miasto).
Tutaj zdjęcie z widokiem na morze. Aby dojść na przepiękną plażę należało skręcić w prawo. Idąc prosto docierało się do kamiennego 'wybrzeża' z którego było przyjemnie obserwować wodę. Można było tam pływać, jednak wolałyśmy kamienistą, ale plażę.
To jakiś ogród, który zwiedzałyśmy, ale nie pamiętam nazwy :/ Mogę tylko powiedzieć, że było pięknie.
Zdjęcia robione w przyhotelowej kawiarni, w której tak jak reszta gości hotelowych, spędzałyśmy większość wolnego czasu ze względu na darmowe wifi.
Wiem, że te samochody mogą trochę psuć efekt, ale to wieczorne niebo jest po prostu piękne.
piątek, 4 lipca 2014
Holiday
Dzisiaj postanowiłam zrobić taki wakacyjny post. Tak długo czekaliśmy na tą przerwę od szkoły, nauki i wszystkiego. Czy tylko ja tak mam, że co roku tak się nie mogę doczekać tych dwóch miesięcy, a ostatecznie nie robię nic szczególnego i później mam takie uczucie zmarnowania tego czasu na wypoczynek? Niby wyjeżdżam i już tak się nie mogę doczekać następnego piątku, ale ogólnie czuję, że te wakacje nie będą jakieś szczególne, wyjątkowe czy magiczne. Tak po prostu. Cholera, mam beznadziejną tendencję, do widzenia wszystkiego w gorszych barwach, niż to rzeczywiście wygląda. Wszystkie blogi są szczęśliwe i inspirujące, a mój dołujący. Jak miło, po raz kolejny się nie potrafię dopasować do otoczenia, jestem inna niż reszta. Ogólnie to lubię w sobie, ale czasem nie jest to przyjemne uczucie, gdy tak bardzo się wyróżniasz, że w pewien sposób odstajesz od reszty. No, ale nic. Przejdźmy do inspiracji, od razu pragnę podkreślić, że wszystkie zdjęcia znalazłam na tumblrze i nie należą one do mnie :)
Widzimy się przy następnym poście ;)
wtorek, 1 lipca 2014
Nowe początki
Założyłam nowego bloga. Dlaczego? Ta myśl już od dawna za mną chodziła, teraz tak spontanicznie piszę pierwszego posta. Zostawiłam tamten blog, ponieważ miałam go dosyć. Kocham jego nazwę, ale cała reszta jest beznadziejna. Musiałabym wiele zmieniać, a i tak nie byłabym w pełni usatysfakcjonowana. Tak jest prościej.
No, ale nieważne. Dla osób które jeszcze mnie nie znają - jestem Monia. Nie będę o sobie pisać 'zwariowana optymistka' czy 'szalona nastolatka' bo tak nie jest. Jestem zwykłą gimnazjalistką, nauczoną przez życie patrzeć na wszystko w pesymistyczny sposób. Ostatnimi czasy niewiele się u mnie działo. Kilka ostatnich miesięcy było beznadziejnych, a w porównaniu do całego mojego życia wręcz koszmarnych. Całkowicie zmieniłam towarzystwo i otoczenie, chociaż niekoniecznie z własnej woli.
Na tym blogu chcę publikować swoje przemyślenia. Może to dosyć ambitnie brzmi, ale z pewnością takie nie będzie. Z moim antytalentem do pisania i beznadziejnym poczuciem humoru nie macie co liczyć na coś dobrego. A jednak wciąż tu jesteście, jak miło :)
W każdym bądź razie, czas zaczynać. Mam nadzieję, że jeszcze was do siebie nie zraziłam. Piszcie w komentarzach co myślicie i dodawajcie linki do swoich blogów, chętnie zajrzę ;)
No, ale nieważne. Dla osób które jeszcze mnie nie znają - jestem Monia. Nie będę o sobie pisać 'zwariowana optymistka' czy 'szalona nastolatka' bo tak nie jest. Jestem zwykłą gimnazjalistką, nauczoną przez życie patrzeć na wszystko w pesymistyczny sposób. Ostatnimi czasy niewiele się u mnie działo. Kilka ostatnich miesięcy było beznadziejnych, a w porównaniu do całego mojego życia wręcz koszmarnych. Całkowicie zmieniłam towarzystwo i otoczenie, chociaż niekoniecznie z własnej woli.
Na tym blogu chcę publikować swoje przemyślenia. Może to dosyć ambitnie brzmi, ale z pewnością takie nie będzie. Z moim antytalentem do pisania i beznadziejnym poczuciem humoru nie macie co liczyć na coś dobrego. A jednak wciąż tu jesteście, jak miło :)
W każdym bądź razie, czas zaczynać. Mam nadzieję, że jeszcze was do siebie nie zraziłam. Piszcie w komentarzach co myślicie i dodawajcie linki do swoich blogów, chętnie zajrzę ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)